sobota, 30 czerwca 2018

Od w@yvera "Uroki pracy" cz. 1 (cd. Sybil)

Lato 2084
- Way, masz klienta! - woła szczupła, krótko obcięta blondynka siedząca przy ladzie po uprzednim wyciszeniu swojego mikrofonu, przez który moment temu tłumaczyła hologramowi młodego mężczyzny formalności dotyczące wykonania tatuażu. Słysząc skróconą wersję mojego pseudonimu unoszę głowę znad kolejnego projektu i zwracam ją w jej kierunku. W tej samej chwili przerzuca holograficzną postać z firmowego holo-PC prosto przed moje oczy skryte za starszym, nieco wysłużonym modelem smart-glasses. 
- To zaszczyt pana poznać, panie Wayver. Uwielbiam pańskie rysunki. - dzięki mikrosłuchawkom zamontowanym na zausznikach okularów odbieram narządami słuchu podekscytowany głos teoretycznie dochodzący z ust trójwymiarowego obrazu. Zaszczyt, powiadasz? - myślę, niewzruszony.
- Miło mi to słyszeć. Czym mogę służyć? - pytam. Stosowanie profesjonalnego tonu w rozmowach z klientami przychodzi mi coraz łatwiej. 
Zaczęliśmy standardową rozmowę na temat miejsca, w którym miałby pojawić się tatuaż, stylu, który najbardziej mu odpowiada, oraz samego wzoru. Dosyć szybko decyduje się na jedną z moich najnowszych opublikowanych prac, czarnego kota z pozbawioną oczu czaszką zamiast głowy. Nie zaskakuje mnie to, w końcu technika dotwork wróciła do łask.
- Dobrze, pozostaje kwestia zaliczki… - zanim wypowiadam ostatnie słowo, obok hologramu pojawia się komunikat o przelewie na konto salonu podpisanego nazwiskiem mężczyzny - i pański adres?
- A, mieszkam na Pomiarowej. To dość długa ulica, wyjdę po pana na przystanek. - uśmiecha się wirtualny obraz.
- Jeśli chce się panu fatygować… w takim razie, do jutra?
- Żegnam, panie Wayver. - sylwetka mężczyzny gaśnie pozostawiając wyłącznie poczucie niepokoju wywołane nieprzyjemnym tonem pożegnania. Dziwny typ.
Dla pewności sprawdzam go w bazie danych. Niewyróżniający się niczym mieszkaniec Mistle City. Niekarany. Brzmi trochę jak oksymoron, zważywszy na to, gdzie żyje. Ale w sumie co mnie to obchodzi? Ważne, że zapłacił. W końcu świat kręci się wokół pieniędzy.
Po tym szybkim przeglądzie wracam do pracy. Pół godziny później stawiam ostatnie kreski na wzorze zaprojektowanym dla stałego klienta, wysyłam mu zdjęcie, nakładam poprawki, o które prosi w wiadomości zwrotnej. Następnie zjadam sałatkę zakupioną w spożywczym poprzedniego dnia, a samą przerwę spędzam w towarzystwie recepcjonistki, której jak zwykle nie zamykają się usta. Drugi tatuator ma wolne, szef wpada tylko na życzenie bardziej wymagających usługobiorców. Kiedyś było nas więcej, ale postęp technologii powoli usuwa ten zawód w cień. Wszystko przez jakiegoś pieprzonego geniusza, który połączył patent drukarki z maszynką do tatuowania. Aktualnie urządzenia są zdolne do odwzorowania na skórze wprowadzonego obrazu z doskonałą precyzją. Żeby utrzymać się na rynku ceny zostały obniżone, a etaty zredukowane. To jednak nie zmieniło faktu, że przychodzą do nas już tylko ci, których nie stać na komputerowy zabieg, i nieliczni stawiający bierny opór technizacji. Właściwie pogodziłem się z myślą, iż sam w końcu dostanę wypowiedzenie. Przynajmniej wróciłbyś do Francji… - odzywa się jakiś głos w głowie. Kręcę nią, by się skupić. I do wieczora krzywdzę dwoje ludzi przy użyciu igły aplikującej tusz.
Kiedy wychodzę z salonu, jest już ciemno. Lub wręcz przeciwnie, chorerne lampy świecą mocniej niż słońce przesłonięte białymi chmurami na szarym niebie. Czasem zastanawiam się, czy ono jeszcze jest niebieskie, tak jak babcia mi o nim opowiadała, czy współczesność pochłonęła także jego kolor. Myślą uaktywniam smart-glasses, czuję lekkie ukłucie na karku, w miejscu, gdzie znajduje się czip zapewniający konfigurację umysłu z urządzeniem. Zwiększ efekt zaciemnienia do 45%. Kiedy komenda zostaje wykonana, zaraz robi mi się lepiej. Po przejściu paruset metrów natrafiam na przystanek tramwajowy. Zanim zdążę usiąść na całkiem schludnej zadaszonej ławce podjeżdża mój środek lokomocji. Wchodzę do nieco zatłoczonego pojazdu. Kolejny delikatnie wyczuwalny ból z tyłu szyi. Przekroczenie progu tramwaju jest równoznaczne z włączeniem algorytmu rozpoznania osoby i automatycznego pobrania z jej konta opłaty za podróż. Permanentna inwigilacja. A przy okazji zdzierstwo. Delikwenci jadący „na gapę” lub figurujący w systemie jako poszukiwani są natychmiast wychwytywani przez współczesny odpowiednik kontrolera biletów. Ci pierwsi muszą wtedy znaleźć w kieszeni odpowiednią sumę, inaczej wysiadają z upomnieniem na najbliższym postoju. Wolę nie wtajemniczać się w to co robią w przypadku tych drugich.
Niecały kwadrans jazdy i wysiadam pod swoim „drapaczu chmur”, jakkolwiek bardziej ironicznie można powiedzieć te słowa. Wygląda co prawda nieco lepiej niż te na obrzeżach, ale mieszkanie tu to wciąż antonim komfortu. Doceniam, że mieszkam pod trójką, gdyż w ten sposób istnieje mniejsze prawdopodobieństwo, iż spotkam któregoś z sąsiadów. Chyba wolę nie wiedzieć kto tu właściwie mieszka, w czym utwierdzam się wraz z każdym zasłyszanym zza ściany krzykiem. Zamykam za sobą drzwi, przekręcam zamek w drzwiach i zaciskam dodatkowo zamontowaną zasuwę. Zapalam światło, zdejmuję okulary i przejeżdżam dłonią po twarzy, przy okazji się rozprostowując. Przez stałe siedzenie w jednej pozycji nabawię się problemów z kręgosłupem. Ale na razie mogę odpocząć. Jutro mam tylko jeden tatuaż do zrobienia, spędzę trochę czasu nad stronami czekającymi na aktualizację szaty graficznej. Jutro… - powtarzam cicho w myślach. Zdejmuję ubrania i pozwalam sobie na długi, gorący prysznic. Przynajmniej na ciepłą wodę mogę liczyć w tej klitce.
Po umyciu ciała i zmyciu trosk z duszy urządzam kolację w postaci bułki z serem. Później doprowadzam do porządku twarz, myję zęby i kładę się do łóżka zagarniając przy okazji książkę ze stosu w rogu pokoju. Niestety na wyposażeniu pomieszczenia jest tylko miejsce do spania, mała komódka i wysuwana ze ściany deska imitująca biurko, więc większość utworów literackich wala się po podłodze. Swoich przyborów do rysowania nawet nie wypakowuję z niewielkiego kufra.
***
Budzę się przytulony do książki. Najwyraźniej zasnąłem podczas czytania. Miło spać ze świadomością, że twoich uszu nie zaatakuje żaden budzik z samego rana. Gdy zerkam na smart-glasses dostrzegam, iż jest już grubo po dziesiątej. Bez pośpiechu wstaję, ubieram się, ogarniam nieco przed niedoczyszczalnie brudnym przy ramie lustrze i wychodzę z domu na śniadanie oraz kawę czekające w pobliskiej kawiarni Number 1. Po posiłku spaceruję chwilę przeglądając w międzyczasie media społecznościowe. Potem praca aż do popołudnia z przerwami na odpoczynek zmęczonego światłem wzroku. Nawet specjalna nakładka fotochromowa na ekran laptopa i zaciemnione okulary nie pozwalają mi przepracować więcej niż parę godzin. Kończę odrysowywać wzór tatuażu na kalce, gdy przed oczami pojawia się powiadomienie o wizycie u klienta. Jadę do salonu po sprzęt przygotowany dzień wcześniej, pakuję go do średniej wielkości jasnoszarej walizki zaopatrzonej w kółka, idę na tramwaj, który przejeżdża ulicą Pomiarową.
Parę razy, choćby z przypadku odbywałem tę trasę, a jednak za każdym razem obrzeża wschodu napawają mnie nieznacznym strachem. Oczywiście nie daję tego po sobie poznać. Był niekarany, dobrze mu z oczu patrzyło. Uspokój się, paranoiku. - słyszę pogardliwy wewnętrzny głos. Posłusznie go słucham, biorę głęboki oddech i wysiadam na odpowiednim przystanku. A jednak nie widzę mężczyzny przypominającego wczorajszy trójwymiarowy obraz. Ukłucie w okolicach karku. Połączenie przychodzące. Odbierz.
- Najmocniej pana przepraszam, już wychodzę z domu! Może pan pójść w kierunku wieżowca szóstego? Spotkamy się szybciej. - mówi zdyszany. Nieco uspokojony zgadzam się i ruszam w wyznaczone miejsce. Po chwili czuję na sobie czyjś wzrok. Zwalniam. Mam złe przeczucia. Napinam mięśnie, gotów do ucieczki w przeciwną stronę. Niestety nie jestem w stanie wykonać tego manewru. Drogę toruje mi dwóch barczystych facetów w maskach. Cholera.
- No, spotkaliśmy się bardzo szybko, prawda? - słyszę za plecami cyniczny ton gościa z hologramu. Nieźle się wjebałeś. - nie pomaga umysł. Szybko wydaję polecenie: Wyślij sygnał do najbliższego patrolu. Udostępnij obraz i dźwięk. Odchrząkuję, by mój głos pozostał opanowany.
- Czy nie byliśmy przypadkiem umówieni na wizytę domową? - gram na zwłokę. Mam nadzieję, że jednostka policji zareaguje na wezwanie. Obracam się do niego twarzą. Także ma na sobie zakrywającą twarz część stroju.
- Kiedy z tobą skończymy będziesz musiał umówić się na wizytę w szpitalu. - warczy basem jeden z osiłków.
- A jeśli ktoś się o tym dowie, to w kostnicy, jasne? - dodaje drugi, mocno łapiąc mnie za ramię. No tak, na co im pięćdziesiąt dolców zaliczki, skoro mogą mieć sprzęt warty co najmniej parę stów. A jeśli są na tyle inteligentni, żeby wyciąć mi czip spod skóry, razem ze smart-glasses spokojnie dobiją tysiąca. W przypływie emocji uderzam go łokciem w brzuch z całej siły, dzięki czemu wyślizguję się z uścisku. Łapię walizkę i zaczynam uciekać, ale zaraz czuję jak ktoś mnie taranuje i przygniata ciałem do betonowego chodnika. W ruch idą pięści. Kopią mnie po brzuchu, bokach i udach. Zrywają mi okulary. Kolejne uderzenie, tym razem w głowę. Mam mroczki przed oczami. Nie wołam o pomoc, choć w środku proszę, żeby ktoś mi pomógł. Proszę…

< Sybil? >

wtorek, 26 czerwca 2018

Od Morpha "Obserwatorka" cz. 1 (cd. Olivia)

Lato 2084 r.
Przeciągnąłem się i zerknąłem na zegarek. Była dokładnie 17:34. Zasiedziałem się nad ostatnim zleceniem, jakim było wykonanie łatki do mniej popularnego edytora tekstowego. Przy okazji chciałem poprawić co niego wygląd graficzny, a na to najwyraźniej zeszło więcej czasu, niż bym się tego spodziewał... Zapisałem swój projekt, chcąc dokończyć kolejnego dnia. W końcu mój pracodawca dał mi czas do południa, więc powinienem się wyrobić. Później zabiorę się za szukanie źródła bugów w drobnej gierce RPG, następnie przejdę do robienia kolejnej łatki, tym razem do jakiegoś programu graficznego... Przy tych rozważaniach niespodziewanie zaburczało mi w brzuchu. No tak, ostatnio jadłem rano, i to jedną lub dwie kanapki. Nawet nie pamiętałem z czym były.
Odłożyłem laptop, podłączając go przy okazji do ładowarki, a następnie wstałem z materaca, wytrząsając ścierpnięte nogi. Wystarczyło mi raptem kilka kroków do kolejnej stacji ładującej, tym razem z moją maską. Odłączyłem ją, zerkając przy okazji na wskaźnik pozostałej energii. 82%, powinno bez problemu wystarczyć – pomyślałem i udałem się do łazienki. Tam wisiało lustro, w którym pobieżnie się przejrzałem, po czym związałem włosy w kok. Później szybko się przebrałem w coś czarnego i zmierzyłem do wyjścia.
Na upalnej o tej porze roku klatce schodowej jak zwykle cuchnęło tak, że musiałem wstrzymać oddech i zbiec jak najprędzej po drewnianych schodach. Ten budynek powstał z tego co wiem dobre ponad sto lat temu, stąd jego kruchość i brak działającego ogrzewania. Ponoć są plany wyburzenia... Nie było mi z tego powodu przykro, bo i tak chciałem się jak najszybciej stąd wynieść. Butelki po alkoholu stojące tuż przy wejściu i obsikane ściany były normą... Kiedy tylko wyszedłem na zewnątrz, odetchnąłem z ulgą. Powietrze nadal było cięższe niż poza granicami Mistle City, ale przynajmniej nie musiałem włączać filtra w masce.
Zmierzyłem ku najbliższemu przystankowi tramwajowemu, których było tu pełno. W duchu cieszyłem się niesamowicie, że jest tu tak sprawna komunikacja miejska. Panował w niej tłok, ale przynajmniej można było się dostać w dowolne miejsce bez większego wysiłku. Jeden z przystanków mieścił się zaledwie dziesięć metrów od mojego bloku, a zniszczony, jeszcze sprzed pół wieku tramwaj przybył po raptem dwóch minutach czekania. Nawet nie patrzyłem jaki to, bo każdy robił identyczne rundki po całej okolicy. Jedynie w rejonach centrum i niektórych miejscach w samym mieście były tramwaje magnetyczne, wymagające jedynie osłoniętego toru. Poruszały się znacznie szybciej i nie miały kół... Kilka razy miałem okazję jechać takim cudem i zdecydowanie nie narzekałem. Jednym z większych atutów była ciągła dostępność do bardzo wygodnych miejsc siedzących.
Po pospiesznym wejściu do środka uzmysłowiłem sobie, że tym razem nie załapałem się na miejsca siedzące. O tej porze wiele ludzi wracało do domów po dniu spędzonym w pracy, więc panował już nie tłok, a bardziej ścisk. Większość osób całkowicie ignorowało przybycie nowych pasażerów, jednak zdarzali się i tacy, którzy rzucali gniewne spojrzenia, zupełnie jakbym zrobił coś złego swoją obecnością. Przesunąłem się pod ścianę, by móc się czegoś przytrzymać i przymknąłem oczy, wsłuchując się w piski kół oraz skrzeczenie torów, jednocześnie starając się amortyzować nogami kołysanie. Przeszło mi przez myśl, że zdarzały się już u nas kilkakrotnie sytuacje wykolejenia tramwajów z powodu uszkodzonych torów...
Wysiadłem po zaledwie dziesięciu minutach, podczas których skład tramwaju już się zmienił kilkakrotnie. Trafiłem do północnej części obrzeży miasta, czyli miejsca, gdzie mieściła się moja ulubiona fastfoodownia, mianowicie "Nougat Company". Mieli niedrogie jedzenie, całkiem smaczne, ale nad pochodzeniem niektórych składników chyba wolałem się nie zastanawiać. Zdarzały się dania, które samym swoim wyglądem bądź zapachem wzbudzały pewne wątpliwości. Ogólnie najbardziej lubiłem tamtejsze burgery, nuggetsy, frytki, ciasteczka z orzechami i kawę kokosową... Na samą myśl o tym zrobiłem się jeszcze bardziej głodny. Musiałem dzisiaj zamówić większą porcję niż zwykle.
Przekroczyłem kilka całkiem spokojnych alejek i już byłem nieopodal znajomego, biało-zielonego budynku z brązowym logiem. Z pewnej odległości już widziałem, że tego dnia panował tam ruch podobny do tramwajowego. Westchnąłem cicho, ale nie zwolniłem kroku. Nie chciało mi się szukać innego bistro, gdzie mógłbym coś zjeść. Nabrałem ochoty na hamburgera z boczkiem i podwójnym serem i koniecznie chciałem go dzisiaj zjeść. Nawet choćbym miał czekać pół godziny.
Wszedłem do środka i od razu uderzyły mnie przyjemne aromaty akurat smażonego jedzenia, od których niekoniecznie chciałem się odłączać. Ustawiłem się w jednej z cholernie długich kolejek, wiedząc jednak, że osoba akurat stojąca przy kasie obsługuje całkiem sprawnie. Miała na imię Roxana, nosiła zielone włosy wygolone na irokeza i wyjątkowo butne spojrzenie. Od zawsze fascynowała mnie jej twarz, a raczej ilość piegów. Ja sam żadnych nie miałem.
Z nudów wodziłem wzrokiem po lokalu, tym razem nie chcąc przeglądać internetu, do którego miałem swobodny dostęp przez maskę. Dostrzegłem, że wszystkie stoliki tradycyjnie były zajęte, niektórzy jedli przy parapetach, inni rozsiedli się na dworze, kilku nawet widziałem siedzących na parkingu. Zdecydowanie mieli ruch. Czasem się dziwiłem, dlaczego nie zwiększyli liczby otwartych punktów.
Wtedy moją uwagę przykuła dziewczyna, która zawiesiła na dłuższą chwilę swój wzrok na mojej osobie. Patrzyłem nie obracając całkiem głowy w jej stronę, więc nie była świadoma tego, że również ją obserwuję. Miała krótko ścięte, niby siwe, a niby niebiesko-zielone włosy i delikatnie opaloną cerę. Wyglądała na całkiem zainteresowaną, przez co poczułem się niezręcznie. Tak samo patrzyły na mnie dzieci, które pasjonował mój dla niektórych dziwaczny ubiór. Cóż, można zawsze powiedzieć, że to jakaś moda, a ukrywanie twarzy wynika wyłącznie z chęci bycia na czasie.
Obróciłem głowę bardziej w jej stronę, a wtedy przestała się wpatrywać. Chyba miała nadzieję, że nie zauważyłem... Miałem zamiar udawać, że tak właśnie było. Ona jednak nie odpuściła i wciąż czułem na sobie jej wzrok.
O ile nieznajoma obserwatorka z początku była w równoległej kolejce, na równi ze mną, tak Roxana, zgodnie z moimi oczekiwaniami, uwinęła się szybciej i kiedy ja czekałem już na swoje zamówienie, ona miała przed sobą jakieś pięć osób.
Gdy odbierałem swojego burgera, frytki, ciastka i zimną colę, ona dopiero stała przy kasie. Wtedy również na mnie ukradkiem zerkała, a kiedy odchodziła na bok, by poczekać na swoją porcję, znowu przyglądała się zupełnie się z tym nie kryjąc. Zacząłem się zastanawiać, czy przez szybkość wychodzenia z domu nie zagapiłem się i nie jestem jakoś dziwnie ubrany, co mi się zdarzyło podczas pierwszych tygodni w Mistle City, ale po przejrzeniu się w oknie stwierdziłem, że wyglądam całkiem normalnie.
Wychodząc z Nougat Company podjąłem decyzję o poczekaniu na nią. Nie znała mnie tak czy owak, więc zapytanie o jedną bzdurę nie powinno być większym problemem... – myślałem, zatrzymując się przy jednym z niskich, metalowych płotków służących bardziej za ozdobę niż realną ochronę przed włamaniem. Wyszła już za niespełna minutę, a gdy mnie zobaczyła, zwiesiła głowę i nieznacznie przyspieszyła kroku.
– Hej, mam jedno pytanie – zacząłem, delikatnie chwytając ją za nadgarstek. Gdy przystanęła, jak oparzony zabrałem rękę. Nie chciałem, by uznała mnie za złodzieja lub, co gorsza, za jakiegoś zboczeńca. Patrzyła na mnie z drobną dozą strachu. Potrzebowałem chwili na złożenie w głowie sensownego zdania, po czym zapytałem:
– Dlaczego mnie obserwowałaś?

<Olivia?>

Otwarcie

Cześć.
Może jestem odrobinę spóźniona, bo o jeden dzień, ale koniec końców otwieram oficjalnie bloga. :) Teraz można wysyłać opowiadania, oczekując publikacji w przeciągu maksymalnie kilku dni. Właściwie to zalecam zrobienie tego jak najprędzej.
Wciąż brakuje treści kilku zakładek, ale postaram się jak najprędzej naprawić ten błąd.

Pozdrawiam!
Morph/Sybil/Tamara

niedziela, 17 czerwca 2018

Blog w budowie

Otwarcie będzie mieć miejsce za... jakiś czas, kiedy wszyscy (lub prawie wszyscy) nadeślą formularze. Wszystkich chętnych wówczas poinformuję o ich pojawieniu się i finalnym ukończeniu strony.
Potrzebuję minimum 5 osób chętnych.
  • Pierwsze 2 osoby (1 i 2), które nadeślą formularz otrzymują bonusowe 5 punktów umiejętności do podziału dla tychże postaci. (Morph i Olivia)
  • Drugie 2 osoby (3 i 4), które nadeślą formularz otrzymują bonusowe 4 punkty umiejętności do podziału dla tychże postaci. (Blaire i Luna)
  • Trzecie 2 osoby (5 i 6), które nadeślą formularz otrzymują bonusowe 3 punkty umiejętności do podziału dla tychże postaci. (Wayne i Sybil)
  • Czwarte 2 osoby (7 i 8), które nadeślą formularz otrzymują bonusowe 2 punkty umiejętności do podziału dla tychże postaci. (Tamara i Neve)
  • Piąte 2 osoby (9 i 10), które nadeślą formularz otrzymują bonusowy 1 punkt umiejętności do podziału dla tychże postaci.

Osoby chętne:
  1.  JeffKiller
  2. Koniara546
  3. Errika
  4. totorek