piątek, 21 września 2018

Od Luny "Niezbyt udany dzień" cz. 6 (cd. Tamara)

Jesień 2084 r.
– Wiesz, pasowałabyś mi na kucharkę – nasza rozmowa trwała już dłuższą chwilę.
– Już bez przesady... – mruknęła Tamara i pociągnęła nosem. Wiem co czuła wtedy, bo przechodziłam to samo. Uwielbiałam pracować niezależnie od firmy.
– Mówię serio. Naprawdę ten obiad wyszedł ci nieziemsko.
– Przeceniasz moje możliwości – westchnęła ciężko.
– Chociaż spróbuj – i tak nie miała nic do stracenia. Zamknęła oczy i po chwili milczenia zrezygnowana odpowiedziała:
– Zastanowię się.
Poklepałam dziewczynę po ramieniu i wstałam z kanapy.
- Herbaty? Masz do wyboru zieloną z wiśnią i czerwoną z wanilią.
- Zdaję się na ciebie – westchnęła. Smętnie uśmiechnęłam się pod nosem i wyjęłam drugą opcję. Nie spodziewałam się, że w tym mieście znajdę osobę, z którą wieczorami będę popijała herbatę i rozmawiała o problemach.
- Proszę – postawiłam fioletowy kubek z gwiazdkami na małym stoliku obok kanapy, a swój złapałam lewą dłonią. Przejechałam palcem po błękitnej, falowanej linii namalowanej na szarym naczyniu. W pokoju zapanowała cisza, lecz nie była ona niezręczna. Po prostu każda z nas siedziała zamyślona. Tym razem kanapę zajmowała tylko Tamara, a ja usadowiłam się w starym fotelu. Większość mebli kupowałam na pchlim targu z okazyjnymi cenami. Nie przeszkadzało mi bowiem miano „używane”. Wystarczyło kupić dobry środek czyszczący i voilà, prawie jak nowy.
Z nudów sięgnęłam po pilot i włączyłam telewizor. Skakałam po kanałach, żeby odnaleźć coś innego niż wiadomości – to była ostatnia rzecz, jaką chciałam widzieć. Trafiłam na film romantyczny, który widziałam może trzeci raz, ale nie przeszkadzało mi to. Po prostu chciałam odpocząć od ciągłego stresu, jaki serwowało mi życie. Po jakimś czasie zerknęłam na Tamarę i zdałam sobie sprawę, że zasnęła. Wstałam z fotela i wyjęłam z jej dłoni już pusty kubek. Przykryłam ją kocem i trochę ściszyłam telewizor.
Kiedy pojawiły się napisy końcowe otarłam łzy, które samoistnie pojawiły się na widok melancholijnego zakończenia romansu. Kliknęłam czerwony guzik na białym pilocie i zaniosłam kubki do zmywarki. Po umyciu zębów i ubraniu piżamy wczołgałam się pod kołdrę. Byłam na tyle zmęczona, że zasnęłam od razu.

Obudził mnie dźwięk oznaczający, że otrzymałam wiadomość. Przekręciłam się na drugi bok, mając nadzieję, że powrócę do snu, ale sygnał przyszedł ponownie.
- Co jest? – mruknęłam pod nosem i zrzuciłam kołdrę z twarzy. Niewiele się zastanawiając wzięłam smartglasses i założyłam na nos. Pięć sekund. Tylko tyle wystarczyło, żeby szczęśliwie zeskoczyła z łóżka, wbiegła do salonu i krzyknęła: mam pracę! Przypomniałam sobie wtedy, że mam gościa i ewidentnie tym mogłam zbudzić wszystkich na odległość piętnastu metrów. Na szczęście Tamara już nie spała, a siedziała na blacie kuchennym i sączyła wodę z sokiem malinowym. Na moją wieść odstawiła szklankę.
- Gratuluję!
- Teraz pozostaje znalezienie fuchy dla ciebie, młoda damo – rzekłam szarmancko i wyjęłam laptop na stół. – Może zrobimy to w tej chwili, bo szkoda czasu – uśmiechnęłam się, na co Tamara odpowiedziała mi tym samym.

<Tamara?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz