sobota, 3 listopada 2018

Od Luny "Niefortunny wypadek" cz. 3 (C.D. Blaire)

Lato 2084
– Nic się nie stało – powiedziała nieznajoma, przecierając nos dłonią. Między palcami pojawiła się ciemna, szkarłatna substancja.
– Pani krwawi? – spanikowałam. Jakim cudem? Czy jestem na tyle silna, żeby zderzeniem wywołać taki efekt? No proszę, tyle o sobie nie wiem… - pozwól, że ci to opatrzę, mieszkam niedaleko – w tej chwili zapomniałam o zwrotach grzecznościowych. Mój instynkt kazał mi działać. Chciałam przyjrzeć się bliżej dziewczynie przede mną, lecz nie było to dane.
- Uważaj! – krzyknęła do mnie nieznajoma i mocno odepchnęła. Zatoczyłam się pod wpływem siły dziewczyny i dopiero po chwili poczułam ostry ból na przedramieniu. Wokół podłużnej dziury w bluzie pojawiła się mokra plama, a po mojej dłoni zaczęła małym strumieniem spływać gorąca krew. Nawet nie zauważyłam, kiedy otrzymałam takie obrażenie. Syknęłam na widok rany i odstawiłam siatkę z zakupami na chodnik pod ścianą budynku. Była zimna – poczułam to, gdy oparłam się o nią plecami. Jej chłód powoli przenikał gruby materiał bluzy. Zakryłam dłonią ranę, która powoli się uspakajała i spojrzałam przed siebie. Nożownika już nie było, ale pozostawił po sobie narzędzie zbrodni. Wysoka dziewczyna dyszała. Miała rozciętą wargę i zdartą skórę na knykciach. Co się stało? Nie wiem. To wszystko działo się tak szybko.
- Wszystko w porządku? – podeszła do mnie i patrzyła z niepokojem w oczach.
- Tak, nie jest to jakaś głęboka rana, zahaczył na szczęście o żyłę, a nie tętnicę. Jestem Luna tak w ogóle – wyciągnęłam sprawną, lewą rękę przed siebie.
- Blaire – podała mi dłoń i pomogła wstać – dziwne pierwsze spotkanie.
- Prawda, ale jakie zjawiskowe – lekko się uśmiechnęłam – takich rzeczy się nie zapomina.
- Pomóc ci z zakupami? Lepiej, żebyś jeszcze nie używała tej – wskazała prawe ramię – ręki.
- Och, dziękuję – rzekłam, kiedy Blaire podniosła siatkę – moje mieszkanie jest niedaleko.
W drodze do bloku pod adresem Pomarańczowa 2 nowopoznana koleżanka starała się odciągać moją uwagę od rany. Wiem to, gdyż część pytań wydawała się wymuszona, lecz i tak wolałam tę opcję od ciszy, która panowała przy każdym moim powrocie do domu. Dowiedziałam się, iż Blaire ma dwadzieścia sześć lat i żadnego partnera, a także to, że przybywa z Irlandii. Nie zdążyłam poznać jej powodu zmiany otoczenia, ponieważ stałyśmy już pod moimi drzwiami.
- Możliwe, że zastaniemy bałagan – uprzedziłam solennie – przez te zdarzenia zapomniałam, w jakim stanie zostawiłam mieszkanie.
Uchyliłam drzwi i zajrzałam do środka. Na szczęście wszystko było na miejscu, oprócz mojego laptopa na wyspie kuchennej, która oddzielała salon od kuchni i służyła za moją jadalnię.
- Zapraszam – rzekłam i weszłam do mieszkania. Szybko zmieniłam ubrania i umyłam ranę na ręce. Kiedy wyszłam z toalety spytałam gościa:
- Kawy, herbaty?
- Zdam się na twój gust – na tę odpowiedź otworzyłam szafkę nad czajnikiem i wyjęłam sypaną czarną herbatę z kwiatem pomarańczy i wlałam zimnej wody do czajnika. Kiedy czekałam na wrzątek podeszłam do kanapy po drugiej stronie pomieszczenia i wyjrzałam za okno. Było ciemno, lecz w świetle latarni rysowały się dynamiczne krople deszczu.
- Przynajmniej nie padało jak byłyśmy jeszcze na zewnątrz – usłyszałam głos Blaire.
- Hmm, racja – odrzekłam zamyślona i odepchnęłam się od ściany przy szybie. Woda skończyła się gotować, więc szybko zalałam dzbanek i wraz z dwoma kubkami zaniosłam do mojego małego salonu.
- Uwielbiam herbatę. Jest to nieodzowny element mojego życia, dlatego zastanie mojej kuchni bez co najmniej jednej torebki herbaty jest wręcz niemożliwe.
- Naprawdę? – spytała z niedowierzaniem na co skinęłam głową. Nie była to jakaś istotna informacja, lecz miałam ochotę się nią z kimś podzielić.
Sprawdziłam godzinę, była 22:34.
- Jest dość późno, więc jeżeli mieszkasz daleko, to możesz u mnie przenocować – powiedziałam do dziewczyny.
- Moje mieszkanie jest kilka przecznic dalej, a krótki spacer to dla mnie żaden problem.
Blaire dokończyła swoją herbatę i ruszyła do wyjścia.
- Dziękuję za ratunek – powiedziałam szybko i zanim zamknęła drzwi za sobą podbiegłam z małą karteczką – jakbyś miała jakiś problem, zadzwoń. Oto moja wizytówka.

<Blaire? Sorry, że tak długo >.< >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz