wtorek, 3 lipca 2018

Od Tamary "Niezbyt udany dzień" cz. 1 (cd. Luna)

Lato 2084 r.
Miałam zrobić wiązankę z goździków. Niby nic trudnego, ale tego dnia nie mogłam się kompletnie na niczym skupić. Klient był umówiony na godzinę 16:00, a mnie zostało dobre pół godziny, ale i tak nadal nie miałam nawet zamysłu. Kilka razy już je wiązałam, ale zawsze przecinałam sznureczek, nie mogąc się zdecydować, co dalej.
– Lena, mogłabyś się tym zająć? – zapytałam siedzącej akurat przed holo-PC z kubkiem kawy w ręce koleżanki. Obróciła ku mnie głowę tak gwałtownie, że jej lokowane, pudroworóżowe włosy się zatrzęsły. Spojrzała na tę masakrę, jaką stworzyłam i skinęła głową. – Pewnie.
Wstałam, a ona zajęła moje miejsce na krzesełku. Postanowiłam również dokonać zamiany. Obróciłam się na krześle i popatrzyłam na otwartą stronę. Była bladozielona, z motywem liści w tle. Elementy, na których mieścił się tekst były białe... No właśnie, gorzej było z tekstem. Kompletnie się rozsypał.
– Mieliśmy mieć zmieniany szablon strony, ale tekst się rozsypał, a grafik zameldował, że jest w szpitalu i nie da rady się tym zająć. Zgłosiła się jakaś informatyczka, bo podobno opanowanie tego nie jest takie trudne i błąd tkwi w kodzie strony... – objaśniła, sprawnie układając kwiaty.
– Nie wyjdzie nieco drożej?
– Nie, chce jakieś grosze za robotę. Czekałam na odpowiedź od niej, ale póki co milczy.
Pokiwałam głową, lekko kręcąc się na krześle. W kolejnej karcie rzeczywiście otwarta była poczta. Kliknęłam tam za pomocą palca. Jak się okazało, skrzynka nadal pozostawała pusta. Westchnęłam i dalej wpatrywałam się w ekran.
– Nie ma nic więcej do zrobienia? Mogę pozamiatać. Raczej nie zanosi się aby szybko odpowiedziała –  stwierdziłam po kilku kolejnych minutach czekania. Lena akurat skończyła bukiet i wstawiła go do wazonu. Wtedy zobaczyłam kątem oka jakiś ruch. Przyszła nowa wiadomość. Natychmiast tam kliknęłam i zaczęłam czytać na głos:
Dzień dobry. Chciałabym wpaść dzisiaj, najlepiej za kilka minut. Jestem w pobliżu. Mają Panie chwilkę, by oddać mi PC? Pozdrawiam, Lu. – Przerwałam, marszcząc brwi. – A to nie czasem wystarczy im coś przesłać? Muszą przychodzić?
– Tak, wystarczy przesłać, ale nie mam pojęcia jak to zrobić, a ona nie umiała mi objaśnić. Przyjdzie i po prostu z naszego PC sprawdzi błędy w kodzie.
– Ach, rozumiem... – odparłam, włączając klawiaturę. Odpisałam twierdząco na podaną propozycję.
– Nigdy nie miałam do czynienia z informatykiem – stwierdziła po chwili zadumy Lena.
– Poważnie? – zdziwiłam się – Przecież jest ich mnóstwo...
– Niemal wszyscy moi znajomi to jacyś malarze, muzycy... – Mówiąc to, układała z nudów kolejny bukiet, prawdopodobnie na wystawę. Czasem zazdrościłam jej nieprzeciętnej wręcz zdolności kompozycji kwiatowych. Moje podobno były całkiem w porządku, ale zdecydowanie wymiękałam przy niej. Na szczęście nie byłam zazdrosna. Lubiłam ją chyba od samego początku.
Wtedy automatycznie rozsuwane drzwi naszej kwiaciarni otworzyły się przed nie za wysoką dziewczyną o śniadej cerze. Miała rozwiane brązowe włosy, bluzkę w jakieś fikuśne wzory i dżinsowe spodnie na szelkach. Buty posiadały grube podeszwy, co dodawało jej kilka centymetrów.
– Dzień dobry, w czym mogę pomóc? – poderwała się z miejsca Lena.
– Ja w sprawie tej strony – Mówiąc to, wskazała na nasze holo-PC i odrobinę nieśmiało się uśmiechnęła.
– Tak, tak, oczywiście – Było widać, jak przejęta jest Lena. Rzeczywiście, teraz przypomniałam sobie, że pochodziła spoza miasta, gdzie technika nie była tak powszechna.
Wstałam z krzesła i zrobiłam miejsce Lu. Dość swobodnym krokiem podeszła, usiadła i zaczęła przeglądać dane o stronie.
– Przynieść kawę lub herbatę? – zapytałam, pobieżnie obserwując co robi.
– Tak, poproszę. Może być herbata – Uśmiechnęła się pod nosem. Chyba było jej miło.
– Owocowa?
Pokiwała głową, więc poszłam do skromnej kuchni na zapleczu. Służyła głównie do podgrzewania przyniesionych do pracy potraw i robienia czegoś do picia. Była jeszcze lodówka, ale niewielka. Mogłyśmy tam zawsze zostawić jakiś serek czy jogurt, mając pewność, że się nie zepsuje. Generalnie ten mały aneks nie był niczym szczególnie imponującym.
Gdy wróciłam z kubkiem pełnym parującej herbaty, ustawiłam go obok Lu i ponownie przyjrzałam się temu, co robi. Pisała jakiś kod, który nic kompletnie mi nie mówił. Milczałam, bo nie chciałam jej przeszkadzać.
– Ładna ta kwiaciarnia – powiedziała w końcu – Taka... spokojna. Miła odmiana.
– Takie było zamierzenie. Należy do naszej koleżanki, Kimiko. To ona projektowała wystrój – objaśniła Lena. Ona również dyskretnie spoglądała na pracę informatyczki.
– Możecie jej przekazać, że świetnie sobie radzi – odparła Lu, dalej edytując kod.
Wyglądało na to, że ma podzielną uwagę, a rozmowa w trakcie pracy ani trochę jej nie przeszkadza. Był to dla mnie znak, aby być może dalej próbować zagajać.
– Lu to twoje imię? Jak masz na nazwisko? – zainteresowałam się. Uznałam, że skoro jesteśmy jej pracodawcami, tak podstawowe informacje powinny być nam znane. Gorzej, jakby okazało się, że jest poszukiwana. Chyba wolałabym to wiedzieć wcześniej.

<Luna?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz